Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/298

Ta strona została uwierzytelniona.

Był w mieście i sporządził akt, ale poprzednio Magda poszła radzić się do proboszcza. Co tu jednak było radzić? Ksiądz mówił, że termin zakrótki, że procenta zawysokie i biadał bardzo, że p. Jarzyńskiego w domu niema, bo gdyby był, toby może pomógł. Nie mogła jednak Magda czekać, aż jéj sprzedadzą sprzężaj i musiała przyjąć warunki Justowe. Zaciągnęła trzysta marek długu, to jest dwa razy tyle, ile wynosił „sztraf,” boć przecie trzeba było mieć w domu jaki grosz na prowadzenie gospodarstwa. Bartek, który dla ważności aktu obowiązany był stwierdzić go własnym podpisem, podpisał. Magda w tym celu umyślnie chodziła do niego do „karceresu.” Zwycięzca bardzo był pognębiony, przybity i chory. Chciał on jeszcze pisać skargę i przedstawić swoje krzywdy, ale skargi nie przyjęto. Artykuły Posener Zeitung nader nieprzychylnie usposobiły dla niego opinię sfer rządowych! Czyż bowiem władze owe nie powinny były rozciągnąć opieki nad spokojną ludnością niemiecką, „która w ostatniéj wojnie tyle złożyła dowodów miłości dla ojczyzny i poświęcenia?” Słusznie więc odrzucono skargę Bartka. Ale nie dziw, że to go pognębiło ostatecznie.
— Już my teraz przepadniemy z kretesem — rzekł do żony.
— Z kretesem — powtórzyła.
Bartek począł namyślać się nad czémś usilnie.
— Krzywda mi się dzieje okrutna — rzekł.
— Chłopca Boege prześladuje — mówiła Magda. — Chodziłam go prosić, jeszcze mi nawymyślał. Oj! teraz w Pognębinie Niemcy górą. Ony się teraz nikogo nie boją.