Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/59

Ta strona została uwierzytelniona.

Owo więc i do Azyi, jako wielu innych mnie nie przedał i prawie wolność mając zupełną, codzień nad brzeg chodziłem. Tam in rupibus siadłszy, wpatrywałem się w dalekość morską, jako turkus błękitną i myślom wodze puszczałem. Częstom téż rzewnie płakał, bom rozumiał dobrze, że dola moja zamknięta już jest i przez nieszczęście przypieczętowana. Ani bowiem o posługach rycerskich dla miłéj ojczyzny, ani o sławie, ani o Marysi myśleć nie mogłem. Przeto smutki ogarnęły mi duszę i cierpienie toczyło serce, i okrutna tęsknota wychodziła ze mnie ku Rzeczypospolitéj i ku wszystkiemu com w niéj utracił. Wolejbym był na świat nie przychodził, woléj w bitwie zginął, wolejby mnie Sukyman odrazu na męki wydał, bo przynajmniéj palmębym otrzymał i dusznémi oczyma ujrzał to, za czem cielesne tęskniły. W boleści, końcam boleści nie widział. Co piątku, który to dzień u tatarów jest niedzielą, gdy inni jeńcowie wypoczynek od prac i mąk mieli, siadaliśmy przy strumieniu, w płakaniu sobie wzajem pomagając, a często śpiewaliśmy psalm: Super flumina Babylonis. Tak nam dzień schodził na rozpamiętywaniu i rozmowach o ojczyznie, z których duszom pociecha była niemała. Zdarzyło się przytém, iż między jeńcami, którzy w Kizlich jarzmo niewoli dźwigali, sam jeden szlachcicem byłem; przeto rząd nad nimi niejako sprawując, ukrzepiałem ich dusze, aby nie znalazł się taki, któryby odstąpieniem od wiary prawdziwéj, niedolę swą okupić pragnął.
Jakoż Bóg tego nie dopuścił. Mając téż u tatarów dla spodziewanego okupu powagę, ulgi niejakie innym jeńcom przynosić usiłowałem. Czasem tedy część strawy