Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/90

Ta strona została uwierzytelniona.

— Moiście wy! To co i tu. Zkąd jest, niech tam jedzie. A choć i we dworze, to sierotę przygarną i w kredensie się pozwolą przespać.
Tak rozmawiając szły przez rynek do szynku. Mroczyło się coraz bardziéj. Czas był zimowy, cichy, niebo zawleczone chmurami a powietrze przesiąknięte wilgocią i mokrym śniegiem. Z dachów kapała woda, na rynku zaś leżało błoto, urobione ze śniegu i słomy. Miasteczko o domach nędznych i poodrapywanych wyglądało tak posępnie jak i kościół. Niektóre okna połyskiwały światłem; ruch już ustawał, w szynku tylko grała oberka katarynka.
Grała na wabia, bo w środku nie było nikogo. Baby weszły, napiły się wódki, przyczém Kulikowa dała i Maryśce pół kieliszka mówiąc:
— Napij się, boś sierota. Nie zaznasz dobroci.
Słowo: sierota, przywiodło babom na myśl śmierć Kalikstowéj. Kapuścińska mówiła:
— Do was Kulikowa! napijta się. O moi drodzy! jak ją ten paralus trzasnął, tak ci ani zipnęła. Nim dobrodziéj przyszedł spowiadać, już była zimna.
Kulikowa na to:
— Mówiłam ja zdawna, że ona cienko przędzie. Zeszłéj niedzieli przyszła a ja powiadam: — Ej Kalikstowo, Kalikstowo! oddajcie lepiéj Maryśkę do dworu. A ona powiada: — jedną córuchnę mam i nie dam. Ale markotno jéj było i zaczęła ślochać, a potém do kancelaryi poszła, do wójta, żeby papiery miéć co do „kolomnii” na porządek. Zapłaciła cztery złote i groszy sześć. Ale powiada: dla dziecka nie żałuję. Moiście wy! A oczy to miała wytrzyscone i po śmierci jeszcze lepiéj wytrzyscyła.