Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

Na majtka krzyk nie leci w mig
Po jadło z rąk żeglarzy.


Piekielny-m ja popełnił czyn,
Druhowie złorzeczyli,
Że zginął ptak, co na nasz szlak
Dał dobry wiatr w złej chwili.
«Tyś łotr i cham! On przywiódł nam
Szczęśliwy wiatr w złej chwili».


Drużyna okrętowa powstaje przeciwko żeglarzowi, że zabił ptaka, który im przyniósł szczęście.

Nad morza toń, jak boża skroń
Jawi się słońce złote:
«Padł z rąk twych ptak, co na nasz szlak
Zwiał» — rzekli — «mgłę i słotę.
Wygodził nam, że zabił sam
Ptaka, co przyniósł słotę».


Ale gdy mgły się rozwiały, byli takimi samymi, jak on, i stali się wspólnikami jego zbrodni.

Wiatr dobry dmie, w pian srebrnej mgle
Swobodnie okręt płynie;
My z ludzi snać pierwsza tu brać
Na cichej tej głębinie.


Wiatr przyjazny wieje dalej. Okręt wypływa na Ocean Spokojny, żeglując w kierunku północnym, dosięga równika.

Wiatr przestał dąć: ha! smutno wkrąg,
I żagle smutnie wiszą:
«Mówże ty, mów! Trzeba nam słów,
Bo strach z tą morską ciszą».


Naraz okręt ogarnia cisza.

Niebieski strop, jak w żarach miedź,
A słońca twarz płonąca
Rozkrwawia się nad masztem wprost,
Nie większa od miesiąca.