Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.
XXX.

To rzekłszy, zmilkła... I z gór wysokości
Schodzą pasterze, strojni w zwiędłe wieńce...
I oto idzie on, Pielgrzym wieczności![1]
Sława mu ramion otwiera pierścieńce,
Chyląc się nad nim, jak niebo... Rumieńce
Jego peanów zgasły z bolu; dalej
Kroczy Irlandyi syn[2] z swą gęślą w ręce,
Najsłodszy piewca jej krzywd; w dźwięków fali,
Płynących z jego lutni, cna się miłość żali.



XXXI.

A w gronie lichszych[3] niby widmo kroczy
Duch, osamotnion, podobien do chmury
Zamierającej burzy, gdy się stoczy
Jej dzwon pogrzebny, grzmot ostatni, z góry;
Snać, jak Akteon, zobaczył Natury
Czar obnażony i dziś chwiejne nogi
Zwrócił, uchodząc, w świata jar ponury;
Za nim, jak sfora, myśli natłok srogi
Gna, szarpiąc swego ojca śród ciernistej drogi.



XXXII.

Duch jak pantera, hyży i nadobny;
Maską boleści Miłość przysłoniona;

  1. Byron.
  2. Tomasz Moore
  3. Shelley.