Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/337

Ta strona została uwierzytelniona.

Czegóż ja dla nich nie uczynię! spróbuj!»
I, jak Ezawa dłoń, z szorstkiego serca
On jej odpowie: «Przejedź nago miasto,
A ja odwołam»... I z wyrazem wzgardy
Wielkimi kroki odejdzie ze sforą.

Gdy była sama, namiętności duszy,
Jak te z przeciwnych stron wiejące wiatry,
Toczyły walkę z sobą przez godzinę,
Aż zwyciężyła litość... I, posłańca
Śląc, przy trąb dźwięku obwieścić mu każe
Twardy warunek; lecz, że zbawić pragnie
Lud, tak na wszystką zaklina go miłość,
By do południa na ulice miasta
Żaden nie stąpił krok ani też żadne
Wyjrzało oko, lecz, ażeby wszyscy,
Gdy ona będzie przejeżdżać, zostali
W domu, zawarłszy drzwi, zamknąwszy okna.

Potem się schroni do wnętrza komnaty
I pas o spinach z orłami odpasze,
Srogiego hrabi podarek: lecz wszelki
Wstrzymuje oddech, blada, jak ten księżyc,
Gdy letniej nocy, nawpół przysłonięty,
Zza chmur spogląda. Potem wstrząśnie głową
I aż do kolan rozpuści kędziory;
Sama się spiesznie rozbierze i, chyłkiem
Zbiegłszy ze schodów, filar za filarem
Mija, jak promień słoneczny, aż wreszcie
Dobiegnie bramy, gdzie rumak jej czeka,
Strojny w purpurę i złociste herby.
Potem popędzi, naodziana wstydem...