Strona:Poezje Michała Bałuckiego.pdf/118

Ta strona została uwierzytelniona.

Na którą białéj brody spadał strumień długi, —
Za nim szły dwa anioły, jak za panem sługi. —

Kiedy mnie mijał starzec, zatrzymał się chwilę,
Spojrzał i zwróciwszy się do tych, co szli w tyle,
Spytał: kto to? — a aniół rzekł ze czcią głęboką:
„Jeden z tych, co dziś z ziemską rozstał się powłoką.“ —

— „Czemuś smutny?“ — zapytał starzec zadziwiony,
„Kiedyś dostąpił tego, o co miljony
„Proszą mnie tam na ziemi ciągle. Jesteś w niebie!
„Smutek, jak sandał zrzucić powinieneś z siebie
„Wchodząc w bramy niebiosów do gwiazd i błękitu.“ —

A ja na to: „Jehowo — odrzekłem — źle mi tu,
„I nudno w waszém niebie, bo tu u was nie ma
„Mojéj ziemi rodzinnéj z mogiłami trzema,
„Ni starego Wawelu nad błękitną Wisłą;
„Więc mi tęsknotą wielką serce się tu ścisło,
„I jestem tu jak obcy.“ — Łzy mi głos zalały,
A anioły tęsknoty méj nie zrozumiały,