Strona:Poezje Michała Bałuckiego.pdf/158

Ta strona została uwierzytelniona.

I stało się jak ksiądz proboszcz radził.
I oddano go między malarzy,
A niewiasta czém może go darzy;
A choć bieda w domu, nie narzeka,
Byle Staszek wyszedł na człowieka.

Aż gdy brakło funduszów nareszcie,
Staszek sam się utrzymywał w mieście,
A choć czasem i głód cierpiał pono,
Nikt nie wiedział, bo się nie pożalił,
Jeno w sztuce wciąż się doskonalił,
I po ludziach wielce go chwalono.
Wszędzie radzi go mieli, lubili;
Ale jemu było tam najmiléj,
Kędy domek za Wisłą się bieli.
A więc w święto i każdej niedzieli
W wolnych chwilach on tam przesiadywał
Przy mateńce (bo ją tak nazywał)
I przy swojéj siostrzyczce Anieli.
A był taki wesoły, uroczy
I duch czysty przeglądał przez oczy.