Strona:Poezje Michała Bałuckiego.pdf/177

Ta strona została uwierzytelniona.

Niby echo urwanéj piosenki
O nadziei... Szkoda! śliczne życie!

Lecz gdy znowu myśl się nasunęła
Ile winien téj staréj kobiecie,
Co sierotę w dom swój przygarnęła,
Gdy nikogo już nie miał na świecie,
I dała mu, co sierocie trzeba,
Odrobinę i serca i chleba,
I kochała go jak dziecko własne,
To ciemniały znów marzenia jasne.
Czyż podobna za dobrodziejstw tyle
Niewdzięcznością serca im zakrwawić,
I porzucać je w nędzy, w rozpaczy?
Takiéj zbrodni i Bóg nie przebaczy.
Ha, stało! się! — rzekł i nieprzytomnie
Porwał pióro, pisząc temi słowy:
„Nie pojadę, nie mogę! Bądź zdrowy,
I pamiętaj tak jak ja — ty o mnie!“