Strona:Poezje Michała Bałuckiego.pdf/68

Ta strona została uwierzytelniona.

Odtąd panicz ciągle był przy pannie:
To jéj książki czytywał w altannie,
To ją woził na łódce po wodzie,
To z nią kwiatki podlewał w ogrodzie.
A panienka młoda jemu za to
Słówka, oczka rzucała zapłatą:
To siadała znów przy fortepjanie
Dumki grała — a on patrzał na nią,
Jakby ją chciał zjeść oczami swemi,
I robiło mu się niebo z ziemi. —

Ale stało się raz w piękne rano,
Że panicza do szkół odesłano,
I z panienką wyjechała matka,
I tak koniec był temu kochaniu. —

Potém panna rosła coraz w latka,...
Aż się stała panną na wydaniu.
I starał się o nią jeden młody,
Co miał rozum, bródkę i dochody —
To chybaby dziwną panna była,
Gdyby takiem szczęściem pogardziła. —