Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/116

Ta strona została skorygowana.

W perłowej rosie kwiaty i warzywa;
Gdacze drób’ w kojcach, a w powietrzu pływa
Zmieszany zapach kopru i cebuli.

Z ciemnych zaułków, wśród których się tuli
Pod skrzydła nocy, zbrodnia i rozpusta,
Pełzną pijacy, i blade ich usta
Wszeteczną piosnką budzą echa senne.
Spojrzało na nich oko dnia promienne,
Więc się cofają i milkną, zmieszani...

Za doniczkami kwitnącej geranji,
W oknie poddasza, jasnego od blasku,
Stoi staruszek, — i ptasiego wrzasku
Głuszony chórem, dymek cmokcząc siny,
Skaczącym wróblom sypie okruszyny.
Muzyka dzwonów coraz bardziej wzrasta,
Wstrząsając mury. Idą środkiem miasta
Z ponurą twarzą robotników rzesze,
Milcząc. Gdy staną, jeden ogień krzesze
Do fajki, drugi chleb rozgryza suchy;
Ten pije wodę, tamten dla otuchy
Gorzałkę: kilku o mur wspartych drzemie.
Żaden nie patrzy na niebo, lecz w ziemię,
Żaden skrzydlatych nie zna ducha lotów...

Tymczasem miasto od słonecznych grotów
Drgające, błyska jak wąż złotołuski;
Dudnią strażackie, pełne śmiecia wózki,