Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/098

Ta strona została przepisana.
DO IGNACEGO CHODŹKI,
przesyłają na chów zimowy konie, do fortuny pana M. K. autora znanych „Gawęd z Ambrożewiczem.”

Gdy pan mulski znudziwszy litewskiemu syny,
Odjeżdżał hajdamaczyć w stepy Ukrainy,
Pomiędzy dzikie jary, czahary, burzany, —
Zostawił skarb na Litwie, och! skarb nieprzebrany,
Skarb który Pan zaledwie swym wybrańcom nada,
Thesaurum superaurum — dobrego sąsiada;
I tak mówił, prawicę podając mu czułą:
— Bądź stróżem mych penatów, a czuwa] nad Mułą,
Na ciebie moją władzę przelewam najszczerzej;
Kto jeno w imię moje czołem ci uderzy,
Spełniaj wszystkie żądania, jakie słusznie rości,
Hetman z mego ramienia w mojej posiadłości.
Tak mówiąc ostateczne pożegnalne słowa,
Przyrzekł oko tytuniu przysłać z Berdyczowa,
I słowem w palemońskiej ziemicy nieznanem
Mianował go najwyższym mulskim atamanem.
Ten, co przedtem jednoczył już zaszczytów wiele,
Którego cenią bracia, współobywatele,
Co, sam służąc krajowi zaszczytnie a długo,
Wyższą jeszcze u ziomków wsławił się zasługą.
Kiedy ująwszy pióro, jak pendzel uroczy,
Szereg Obrazów Litwy stawił nam przed oczy,
Ten, u którego w sercu święta prawość kwitnie,
Co przywykł wielkim trudom podołać zaszczytnie,
Temu sił nie przeciąża, humoru nie drażni
Ni buńczuk atamański, ni prośba przyjaźni:
Nieobecnego druha zastępując świetnie,
Równie troskliw o Mułę, jak o swe Dziewietnie
Lecz, jak zwykle, kłopoty nierozdzielne z władzą;
I tutaj suplikanty spokoju nie dadzą.
Ważne sąsiada Muły przerywając prace,
Oto natręt przybywa i do drzwi kołace,