Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/173

Ta strona została przepisana.

Zacnych matek zacne córy
Wystąpcie w tej porze:
Takie Polki i Mazury
Ródź nam, Panie Boże!
1859. Wilno.


DO LUMINARZÓW MOJEJ PARAFII.

Nie lubię ciebie, księże prałacie,
Gdy się uczenie łeb twój najeża,
Gdy dogmatycznie nam rozprawiacie
O nieomylnej władzy pasterza.
Lecz kiedy w cichym wiejskim kościele
Wznosisz Sakrament w Pańskiej ofierze,
A lud się wierny pomostem ściele
I w grzeszne piersi bije się szczerze,
Gdy w sutej kapie albo ornacie
Grzmisz Święty Boże! starą piosenkę,
Tak cię uwielbiam księże prałacie,
Że chciałbym szczerze całować w rękę!
Nie lubię ciebie, bażgraczu płonny,
Gdy się czepiając obcego wzoru,
Kreślisz na płótnie rzymskie Madonny
I bez rysunku, i bez koloru.
Lecz gdy twój obraz widzę w kościele,
Choć pendzel gruby, a postać krzywa,
Lecz naród przed nią na twarz się ściele,
Z piersi pobożny jęk wydobywa;
Gdy Opatrzności kreślisz nam oko,
Bogarodzicę lub Bożą Mękę, —
Tak ciebie kocham, tak czczę wysoko,
Że chciałbym szczerze całować w rękę!
Nie lubię ciebie, mój organisto,
Gdy przy gitarze, wśród dziewic grona,
W niedzielnym stroju, z miną rzęsistą,
Fałszywym głosem śpiewasz Filona.