Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/446

Ta strona została przepisana.

Neptun łacno wysłuchał modły Tezejowe,
I wnet gotuje klęskę na młodzieńczą głowę;
A właśnie ponad morzem, w tymże samym czasie,
Pędził wygnany młodzian na żartkiej kolasie.
Wtem byk straszliwych kształtów wynurzył się z morza,
Rumaki przepłoszone pędzą na bezdroża,
Wóz pęka, młodzian pada, konie rwą w ubocze,
Młodzian wleczon cuglami na śmierć się gruchocze.
Oto jak się okropnie pomściła macocha:
Kara godna każdego, kto niewiast nie kocha.
Barses! nie dróż się wielce, bo ucierpisz srodze;
Niech ci ta moja powieść służy ku przestrodze.




ELEGIA II.
(Księga II. Elegia 3).


Quid me tam variis torques, amor improbe, curis?


Miłości! za cóż mię udręczasz tylu klęski?
I tu, i owdzie pchniesz, tak silnie, tak zdradziecko?
Gdzie moc? gdzie mężny duch? gdzie jest mój duch zwycięski?
Gwoli rozkazom jej — ja korzę się, jak dziecko.
I lekka głowa drży, jak z wiatrem splot pajęczy,
Jako sitowia krzew, co fal i wiatrów słucha.
Ja cierpię, leję łzy, ja widzę, kto mię dręczy,
Lecz mścić się moich klęsk — nie umiem zebrać ducha.
Mam-li w jej ucho nieść i żale, i wyrzuty,
I mój wydatny grzech zmyć przez kłamliwe płacze?
Śpieszcie ratunek dać, ach! otom w więzy skuty,
Stoję za progiem drzwi i próżno w nie kołaczę?
Nie wezmę ludzkich serc, nie przyjmę ich ofiary,
Szalony! raczej skał o litość proszę ku mnie,
Nie iżbym wzgardził świat, albo się lękał kary,
Iż truję ludziom sen, wołając bezrozumnie,
Lecz nie zna miary człek, kiedy ku zgubie idzie,
A żadna rada dziś mych szałów nie rozbroi.
Ciesz się, miłości, ciesz! tryumfuj, zły Kupidzie!
Oto już rozum mój w ruderach smutnych stoi.