Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/477

Ta strona została przepisana.

Błogosławili łaskawość książęcą.
Oto domowe dzieła twej prawicy!
Teraz, o muzo! niech się pieśń zadzwoni,
Jako rusińscy setni orężnicy
Nie mogli dotrwać pod piorunem broni,
I na ucieczkę rozpierzchli się w chwili
Od króla mego bohaterskiej stali,
I chwałę wojny jemu odstąpili,
I ziemie swoje łacno mu oddali.


XXXIX.

Święta Pierys, co zna tamte dzieje,
Niechże swą harfą wesprze moje cele!
Nie będę gmatwał, po krotce opieję,
Bo można w krótce wypowiedzieć wiele.
Gdzie wielkie czyny, nic po piewczym trudzie,
Można go opiać piosenką powszedną.
I naród Lachów, i rusińscy ludzie,
Jest to krew stara, słowiańska zajedno;
Lecz insza wiara, insze obyczaje
Z dawien pokrewne rozbratały serce,
Z dawien sarmackie i rusińskie kraje
W zapamiętałej walczyły rozterce.


XL.

Z obojej strony często miecze bierzem,
Chodzim o lepszą sławy lub korzyści,
I rzadko kiedy chwilowem przymierzem
Usypia żmija starej nienawiści.
Siła bezprawi, choć powód ich marny,
Lada gniew męża uzbrajał na męża, —
I teraz ruski hospodar polarny
Żądną źrenicę ku Polsce wytęża;
A widząc dobrze, że ku naszej szkodzie
Snadno mu będzie bój odnowić stary,
Dał swoje carskie hasło po narodzie
I zebrał męża bitnego bez miary,