Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/503

Ta strona została przepisana.

O szczęśliw Zamojski, o szczęśliw trzy razy!
Nowemi pociechy twa dola ci płuży,
Łaskawe Niebiosa szczęściły ci hojnie,
Wśród ojców ojczyzny cześć twoja zaświeca.


Antistrophe II.

 
Czy radzisz w pokoju, czy walczysz na wojnie,
Ty działasz, jak dzielna królewska prawica!
Tyś piorun, gdy wrogom trzesz kości,
Gracye kochają cię hoże,
Ktoś szczęściu twojemu zazdrości,
Lecz prac twych i trudów nie zmoże.
Tyś wytknął od razu gościniec swój ścisły,
Gościniec ciernisty, — nie zrażasz się przecię,
Nie chwiejesz się w biegu, jak nizkie umysły,
Co idą mniej pięknym zawodem na świecie.


Epodos II.

 
Ty czuwasz nad krajem widocznie,
Czy siadłszy na ławie gdzie radni,
Czy wziąwszy przyłbicę i włócznię,
Odpierać najazdy wypadnie.
Czy z blizka, czy patrzysz z daleka,
Ty codzień zaskarbiasz dank świeży;
Twa cnota nagrody swej czeka,
Nagrody, co mężom należy.
I u nas, o muzo! niech pierś się rozszerza,
Wynijdźmy na drogę spotykać rycerza
I pieśnią godową powitać.


Strophe II.

 
Niech dźwięczna kamena słuch jego zasili,
Pieśniami ogrzejmy te piersi ogniste.
Co widzę? czy moja źrenica się myli?
Nie zwodzi źrenica, postrzegam zaiste,
Jak zorza zachodzi wieczorna, różowa!
Lecz w gronie dziewiczem skąd słyszę wzdychanie?