Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/614

Ta strona została przepisana.

Czy szaśnie lekki wietrzyk południowy,
Ona drży strachem i uchyla głowy.

Czy zima warzy młodociane liście,
Czy łoskot grzmotu zagra uroczyście,
Czy strzeli echo piorunowe w lesie,
Bieży niepewna, gdzie oko poniesie.

Lecz moja dusza nigdy nie przestanie
Wołać za Tobą: O! wróć do nas, Panie!
Śladem Ci ślemy wołanie strzeliste:
O powróć do nas! powróć do nas, Chryste!

Czy Cię Libanu zieleniuchne szczyty,
Czy krasne niwy Betulii obfitej,
Czy Ciebie święta, bogata Solima,
Czy Kafarnaum w swych granicach trzyma:

Przestań już pierzchać, kryć się nadaremno,
Ty się, o Boże, nie skryjesz przede mną!
Ja po jasności poznam ślad Twej drogi,
Wyda Cię słońce i księżyc dwurogi.

Pustynia jęknie gwoli Twojej części,
I tchnienie wiatru Twe przejście obwieści,
Wskażą Cię gwiazdy, i tęczowe cienie,
I aureoli złociste promienie.




ODA XI.
Do Jędrzeja Rudominy, Jezuity, gdy z Rzymu odjeż-
dżał do Portugalii, mając stamtąd płynąć do Indyi.


Ergo minaci credulus Africo...


I nicże nie straszne dla twojej odwagi,
Ni skwary, ni pęd huraganów,
Ni wichry rozdęte, ni fale, ni flagi,
Ni dworzec eolskich tyranów?