Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/630

Ta strona została przepisana.

Strzelistych grotów Kreta dostarczy,
Stymphalus łuki zagnie na krzywo,
Lemnos da stali, Focyda tarczy, —
Idźże, rycerzu, idź nieleniwo!

Gdy z dobrym wiatrem, w dobrej godzinie
Zbierze się orszak Marsowych dzieci,
W wiosła uderzy, żagiel rozwinie,
I przez Egejskie morze poleci;

Sosny, bukszpany, świerk paflagoński,
I cyprysowy krzak kędzierzawy,
Jak gdyby wieńcem swemi gałązki
Otoczą pokład wybawczej nawy.

Przy Negroponcie niech szumią wiosła,
Tespijski rudel niech się zanurzy,
Ossa tessalska, drzewem zarosła,
Piękną się sosną na maszt przysłuży.

Wśród gęstych dębów tam Kaik płynie,
Tu Hebrus tracki toczy się z rykiem,
Owdzie Meander w gęstej olszynie
Klarowne wody kręci wężykiem.

Gdy w pole części dziatwę Izmary
Zechce prowadzić bohater raźny,
Na bohaterskie jego sztandary
Błogo wiać będzie zefir przyjaźny.

Niechże z rozwianym proporcem w dłoni
Stanie pomiędzy greckimi braćmi,
Niech z pól Emonu wroga przegoni,
Niechaj półksiężyc turecki zaćmi.
 
Chwała mu wielki kolos wykrzesze
I aż pod chmurę szczyt jego zbliży,
I w Orchomenie beockie rzesze
Wzniosą mu pomnik lany ze śpiży,