Strona:Poznań ostoją myśli polskiej.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.
27

mgłą zaległej przeszłości rozerwie płomienna, fantastyczna niemal wizya: Edward Dembowski: Jakieś niepomiernie królewskie chłopię, „every inch a King“, powiedziałby Szekspir, śniące na jawie najbogatsze sny przeszłości, rycerskie i ofiarne do najostateczniejszych granic. Tego wyrwać niepamięci, obowiązkiem i szlachetną będzie zasługą przyszłego badacza tego Poznania, o którym mówię, tego prawdziwego serca Polski.
W wspaniałym korowodzie przesunie się przed zdumionymi oczyma naszymi, oczyma skarłowaciałych epigonów wielkich ojców, przebogaty szereg mężów, równie wspaniały i dostojny, jak ten, który kiedyś swą pychą i bogactwem i rozumem i ofiarnością był chlubą wolnej Rzeczypospolitej: taki hr. Maciej Mielżyński, dr. Hipolit Cegielski i Gustaw Potworowski i Józef Szułdrzyński, prałat Brzeziński, ks. Loga, ks. Jabczyński — i arcybiskup Przyłuski, dr. Marcinkowski, z najdostojniejszych pierwszy, i szereg tych wszystkich, co poprzysięgli słowa zaklęcia: „Jeżeli Cię zapomnę, Jeruzalem, niech zapomnianą będzie prawica moja“.
I w tej wielkiej, płomiennej, w jakąś wielką religię zmienionej miłości ku świętej Jerozolimie łączą się wszystkie stronnictwa, wszystkie stany — magnat Raczyński brata się z surowym, ale uczonym pedantem Łukasiewiczem, którego nieznośne humory cierpliwie znosi, za pan brat Karol Marcinkowski, syn biednego mieszczanina, z generałem Chłapowskim i Maciejem Mielżyńskim — gdy o świętą rzecz chodzi, godzą się uczciwie i szczerze zwalczające się stronnictwa, Narcyza Żmichowska budzi wśród Wielkopolanek, odciętych prawie od życia społecznego, ognisty zapał do wiedzy, do literatury, do wyzwolenia, a świetny Władysław Wężyk umie ucztować z Lisztem, lwem fortepianu, a równocześnie tworzyć stałą scenę polską, umie żyć Antoni Woykowski chmurnie i górnie, a równocześnie pozostawić polskiej literaturze drogocenny skarb, jakim jest „Tygodnik literacki“.