Strona:Poznań ostoją myśli polskiej.pdf/51

Ta strona została uwierzytelniona.
49

Jeżeliby więc „Ostoja“ zdołała na podstawie poważnego kapitału urzeczywistnić marzenia wszystkich nieomal twórców polskich, to znaczy, jeżeli zdoła to przeprowadzić, że artysta nie będzie potrzebował się dzielić z wydawcą zyskiem z swej pracy stósunkiem, który aż nazbyt często przechodzi miarę zwykłego „wpół na wpół“, niepomiernie wydawcę bogaci, a przeciwnie zmusza artystę do wyżyłowywania wszystkich sił, by ostatnimi wysiłkami swój byt materyalny podtrzymać, zmusza go do sprzedaży niedonoszonego jeszcze tworu, bo artysta niema sposobu odczekać, aż twór jego dojrzeje, wyczerpuje w pracy zarobkowej swoje siły i niszczy je właśnie wtedy, gdy największej i najstaranniejszej opieki potrzebują, by twór mógł w całej pełni dojrzeć – otóż jeżeli „Ostoja“ tego dokona, to stanie się dla twórcy polskiego stokroć razy większem dobrodziejstwem, aniżeli mogłyby się stać niem bogate fundusze, jakimi n. p. Skandynawia rozporządza, której poszczególne rządy swoim twórcom roczne pensye i to w pokaźnej wysokości, doraźne zapomogi i wielkie stypendya wypłacają.
„Ostoja“ stanie się wtedy istotną „Akademią Polską“, nie tą, teraz już całkiem przeżytą akademią strupieszałych „nieśmiertelnych“, ale tych świeżych młodych sił, które nie będą potrzebowały się wyniszczać w upokarzającym, niszczącym niedostatku, zabagniać się w zarobkowej pracy, a nieraz dla chleba zaprzedawać własne sumienie i godność.
Artysta polski — o tem spółeczeństwo polskie, które mało co głowę sobie losem swych artystów zaprząta, mało co wie — to z małymi wyjątkami człowiek, który ma ten piekielny przywilej, być „wstydliwym“ nędzarzem — byli nim prawie wszyscy, nie pomijając Mickiewicza, Norwida, Garczyńskiego — nie stałoby stronnic na wymienianie nazwisk ich wszystkich — ograniczę się tylko jednym jaskrawym przykładzie tej „wstydliwej“ nędzy:
Może przed siedmiu, czy ośmiu laty — nie pomnę dobrze — opowiedział nam pan Ferdynand Hoesick, syn