Strona:Poznań ostoją myśli polskiej.pdf/60

Ta strona została uwierzytelniona.
58

Po dziś dzień ciekawiła Wielkopolska w ostatnich czasach Europę wozem — Drzymały, wyrazistym symbolem jej hartu i niezmożonej siły, wprawiała go w podziw swoimi spółkami zarobkowymi, bankami przemysłowymi, niesłychanie intenzywną uprawą roli, gospodarką ekonomiczną i nadzwyczaj sprężystą organizacją finansową, ale to mało — bardzo mało: to tylko on bilet na milion funtów szterlingów, który w mennicy londyńskiej oglądać można.
Innego Czynu było potrzeba, by módz z wyzwolonej piersi wydobyć grzmiący okrzyk: Jestem! Jestem narodem, więc jestem: to nasze polskie: „Cogito, ergo sum!“
Dla nas Polaków jedynym pewnikiem istnienia, to przeświadczenie, że jesteśmy narodem.
Idę szlakiem myśli Mickiewicza:
Całą naszą potęgą, to tajemniczy związek między cząstkami jednej całości organicznej, a ogółem, wyobrażającym IDEĘ tych jestestw.
„…Wiadomo, że krzew północny, przeniesiony na południe puszcza liście i kwitnie zawsze wspołcześnie z rozwijaniem się swego gatunku na ziemi ojczystej… nie możnaż tedy byłoby uczynić ztąd wniosku, że, kiedy tak mało ożywione jestestwo łączy wspólność ukryta — ludzie, te stworzenia, posiadające największą i najsilniejszą masę życia, są związani daleko mocniej i głębiej?“
Nigdzie nie objawił się ten tajemniczy związek między jednostką, a całością, jak w tej, cały ogół wyobrażającej IDEI: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki MY żyjemy!“ — a to „MY“, to symbol najwznioślejszej „symbiozy“, jaka kiedykolwiek z jakiegoś narodu jedną, organiczną całość, związaną niewidomą spojnią, uczyniła — symbol świętego współżycia zbioru ludzi, wezwanych od Boga do spełnienia pewnej misyi — jakiej? nie wiemy, ale biada narodowi, której jej nie odczuwa, inaczej przestaje być narodem — zbioru ludzi, sprzężonych obowiązkiem „wzajemnego zastępowania się w pracy“, połączonych „tem