Strona:Pył (opowiadanie norweskie) 032.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wziął i jego i poszedł szybko naprzód, pobiegła za nimi i żona, obsypując dzieci wraz z mężem pieszczotami.
A kiedy ich tak we mgle śnieżnej widziałem płaczących i pocieszających dzieci, pomimowoli dawne myśli zbudziły się w pamięci.
Dwaj biedni malcy chwycili starszych za słowo, ku ich wielkiemu przerażeniu. Gdybyśmy mieli prawo tak myśleć, to dzieci, choć nam tego powiedzieć nie mogły, szukały rzeczywistości wyższej, nad tą, którą my znamy.
Wierzyły w coś bardziej, niż my, kochającego, w lepsze, niż nasze, życie. Z tą wiarą, śród śniegu i zimna, cudu oczekiwały. Gdy grzmot targnął powietrzem, zadrżały może w oczekiwaniu — a tylko przez śnieg zasypane zostały.
Ilu miały poprzedników?


VII.

Natychmiast prawie opuściłem Skogstad, nie pożegnawszy się z Atlungami. Do stacyi dostałem konia. Śnieg padał jeszcze trochę, ale chmury coraz się rozpraszały i światło księżyca lśniło coraz jaśniej. Las wyglądał, jak naród złamany i zwyciężony; ciężar, który nosił, większy był niż jego siły. Stał jednakże cierpliwy, szczyt, przy szczycie, bez końca; to był naród czasów zamierzchłych. I widziałem w wyobraźni mojej pokolenia zanikłe, śród mgły i pyłu, nie poznające się nawzajem, walczące przeciw sobie, zabijające się minami nawzajem; ale tumany pyłu, zawsze wznosiły się ponad niemi. I ja widziałem wśród nich wszystkich tych, co rany mieli, co umrzeć musieli. Dostrzegłem wśród nich, tkliwe, delikatne dusze, któ-