Strona:Rej Figliki 062.jpeg

Ta strona została przepisana.
Co ſie nie chciał ſpowiedáć, iż ſie żoná ſpowied.

JEden co miał złą zonę, ſpowiedáć ſie przyſzedł,
Mnich do niego s poſtáwą z zákryſtyey wyſzedł.
Rzekł mu: iż wáſzá páni teraz też tu byłá,
A ná ſwiętey ſpowiedzi, wſzytko wylicżyłá.
Ten rzekł: iuż ſie mnie księże ſpowiedáć nie trzebá.
Wſzytko tá wywołáłá, pewnie iáko trzebá.
Ná mię y ná ſąſiády, y by co wiedziáłá,
Y ná Bogá, to mi wierz, żećby powiedzyáłá.



Bábá co w Páſsyą płákáłá.

GDy ksiądz ſpiewał Páſsyą, więć bábá płákáłá,
Umieli po łácinie, druga iey pytáłá:
Płácżeſz, á to wiem pewnie, nie rozumieſz cżemu,
Y ten twoy płácż podobień bárzo k ſzalonemu.
Rzekłá bábá, iżći ia płácżę nie dlatego,
Lecż wſpominam ná ſwego Oſiełká miłego,
Co mi zdechł, proſto tákim by kſiądz głoſem rycżał,
Y tákież ná oſtátku cżáſem ćicho kwicżał.



Jáko Bog tłuſzcże karmił.

PLeban kazał iáko Bog wielki dziw ucżynił,
Pięć ſet ludzi pięciorgiem chlebá był nákarmił.
Klechá nań ſtoiąc kiwa, kſięże pięć tyſięcy,
Kſiądz ſie do niego ſchylił, poćichu ſzepcęcy:
Day pokoy brácie miły, y toć doſyć złego,
By y temu wierzyli, nie tuſzę ia tego.
Bo go zye chłop pięcioro ſam gdy ſie urobi,
Ze go cżáſem by namniey nie zoſtánie w krobi.