Strona:Romeo i Julia (William Shakespeare) 028.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
Zaraz po tańcu przybliżę się do niéj
I dłoń mą uczczę dotknięciem jej dłoni.
Kochałżem dotąd? O! zaprzecz, mój wzroku!
Boś jeszcze nie znał równego uroku.
Tybalt. Sądząc po głosie, z Montekich to któryś.
Dajno mi rapir, chłopcze. Jak się waży
Ten łotr tu wchodzić i kłamaną larwą
Szyderczo naszej urągać zabawie?
Na krew szlachetną, co mi wzdyma serce,
Nie będzie grzechu, jeśli go uśmiercę.
Kapulet. Tybalcie, co ci to? Czego się zżymasz?
Tybalt. Ujmy tej, stryju, pewno nie wytrzymasz:
Jeden z Montekich, twych śmiertelnych wrogów,
Śmie tu znieważać gościnność twych progów.
Kapulet. Czy to Romeo?
Tybalt.Tak, ten-to nikczemnik.
Kapulet. Daj mu waść pokój; nie wychodzi przecie
Z granic wytkniętych dobrem wychowaniem;
I prawdę mówiąc, cała go Werona
Ma za młodzieńca pełnego przymiotów:
Nie chciałbym za nic w świecie w moim domu
Czynić mu krzywdy. Uspokój się zatem,
Miły synowcze, nie zważaj na niego;
Taka ma wola; jeśli ją szanujesz,
Okaż uprzejmość i spędź precz z oblicza
Ten mars niezgodny z weselem tej doby.
Tybalt. Taki gość w domu nabawia choroby;
Nie ścierpię go tu.
Kapulet.Chcę go mieć cierpianym.
Cóż to, zuchwalcze? Mówię, że chcę! Cóż to?
Czy ja tu jestem, czy waść jesteś panem?
Waść go tu nie chcesz ścierpieć! Boże odpuść!
Waść mi chcesz gości porozpędzać? kołki
Na łbie mi strugać? przewodzić w mym domu?
Tybalt. Stryju, to zakał.
Kapulet.Cicho! burdą jesteś.
Z tą porywczością doigrasz się waszmość.
Zawsze mi musisz się sprzeciwiać! — Brawo,
Kochana młodzi! — Urwipołeć z waści!
Siedź cicho, albo... — Hola! więcej światła! —
Ja cię uciszę. Patrz go! — Żwawo, chłopcy!
Tybalt. Gniew dobrowolny z flegmą przymuszoną,
Na krzyż się schodząc, wstrząsają mi łono.