Przyczyną tak nagłego nocnego wymarszu, była wiadomość o zbliżaniu się nieprzyjaciół, którą przywiózł pan Henryk. Dążyliśmy ku poczciwym, starym naszym lasom, co to nie dozwalając wrogom policzyć nas od razu, ani zniszczyć z daleka niecelnym ale gęstym ogniem, stały się dzisiaj postrachem ich niewolniczej czerni, pędzonej bez miłosierdzia na mordercze strzały dubeltówek, i na ostre nasze kosy mazowieckie.
Zaprawdę pan Łąkowski uczynił nam niechcący bardzo wielką przy sługę, zbłąkawszy się między nas i ostrzegłszy przed niebezpieczeństwem, bo w miejscu tem gdzieśmy obozowali, bylibyśmy z pewnością co do jednego ulegli przemocy.
Wiarusy nasi nie poczuwali się jednak do wielkiej wdzięczności dla niego, raz że potrzeba było maszerować parę mil nocą i po błocie, a potem dla tego, że tak jakoś zdawał się unikać sposobności podzielenia z nami trudów i niebezpieczeństw.
— Kto wie, co to za wiara — ozwał się jeden — może szpieg jaki! Ja nie lubię tych jegomościów z faworytami, co golą wąsy i wyjeżdżają z domu, kiedyby się do czego innego wziąć mogli.
— Jakże możesz tak zaraz każdego tytułować szpiegiem, dla tego, że ci się jego nos nie podoba? — odparł jakiś senzat, organista podobno z profesji, którego dla poważnej miny i ogromnych w róg oprawionych okularów, nazywano w obozie panem konsyljarzem. — Pan P... z K... także ma podobniuteńkie faworyty i łysinę jak pan Łąkowski, a mimo to jest bardzo porządnym człowiekiem!
— Mów sobie co chcesz — prawił pierwszy — mnie się ten jegomość wydaje bardzo podejrzanym. Kto
Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/11
Ta strona została skorygowana.