Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/118

Ta strona została przepisana.

coraz bardziej złowrogie wieści. Wypuszczony z Kamieńca biskup Lanckoroński donosił w liście, że Lwów w nagrodę za waleczność przeznaczony jest na łup i zabawkę jańczarom. Z Lubelskiego przyszła wiadomość, że pospolite ruszenie nie zbiera się wcale, i że w skutek tego król zmuszonym jest wstrzymać się w pochodzie na Turków. Okropny popłoch opanował wszystkich, kto mógł, uciekał z duszą i skarbami. Szlachta i bogaci kupcy dali pierwsze hasło: komendant miasta, Eliasz Łącki, otwierał im bramy, ale kazał sobie płacić za pozwolenie wyjazdu. Tym sposobem umknęło dziewięciu z pomiędzy 12 rajców, a z nimi, według relacji ks. Gawata, jednego z dwóch kanoników, którzy mieli odwagę zostać, wyniosły się z miasta ⅔ ludności, chociaż hetman tylko starcom, kobietom i dzieciom umykać pozwolił. Wywieziono większą część skarbów kościelnych, nawet ów cudowny obraz Matki Boskiej, do którego Jan Kazimierz ofiarował królestwo Polskie. Dopiero po odejściu Turków wróciła Najświętsza Panna, ale bez kosztownej sukienki, w której Lwów opuściła. Wisła pokrytą była galarami, wiozącemi uciekających. Zdawało się rzeczą niechybną,, że gdy Turcy przybędą pod miasto, zastaną puste mury.
W tej ciężkiej i strasznej chwili opamiętał się jeden z trzech pozostałych członków rady, burmistrz Bartłomiej Zimorowicz. Był to już starzec 75letni, a w radzie zasiadał od r. 1648 i jako członek jej przebył pierwsze dwa oblężenia. Przyrósł on był sercem do murów, pod których opieką urodził się, których bronił po dwakroć i których nigdy nie opuszczał — wiadomo bowiem, że nawet studja kończył we Lwowie, podczas gdy b rat jego udawał się do Krakowa na akademję. Gniazdo jego rodzinne było gdzieś w ulicy Gliniańskiej (Łyczakowskiej), ale ożeniony z Duktynicką, krewną Kampianów, odzie-