Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/12

Ta strona została skorygowana.

wie czy Moskale nie zrobili jakiej zasadzki właśnie z tej strony, w którą idziemy?
— Nie bójcie się — odezwał się trzeci — ja znam tego Łukowskiego. To lamparcina i nic więcej.
— Jakto, ty go znasz? — zawołało kilka głosów.
— O, znam go bardzo dobrze — odpowiedział zapytany — i ktoś jeszcze w naszym obozie zna go doskonale.
— No, kto taki, mówże, panie sekretarza, i nie rób tak tajemniczej miny, bo cię wypędzimy do Gralicji w ślad za tym safandułą w niedźwiedziach!
Zagadnięty obejrzał się w koło, czy go kto więcej nie słucha, i mimo groźby koleżeńskiej, szepną! nie mniej tajemniczo jak przody:
— Adjutant naszego naczelnika.
— Cóż w tem tak cudownego, że się boisz powiedzieć głośno, jakbyś się spowiadał z grzechu śmiertelnego?
— Wiecie przecież, że naczelnik: zakazał surowo wszelkich uwag nad jego adjutantem — odparł nasz mowca, oglądając się raz jeszcze dokoła. — Wczoraj dopiero oberwałem tęgą burę za to, żem się wyrwał niepotrzebnie. Nasz naczelnik nie zna żartów!
— Osobliwie tak dowcipnych jak twoje, stary borsuku — wtrącił któryś z kolegów. — No, ale w tem wszystkiem musi być jakaś historja, którą nam musisz opowiedzieć; będzie nam się maszerowało weselej.
Po niejakich ceregelach, które się dały załatwić fajką tytoniu, kolega nasz, świeżo ochrzczony starym borsukiem, dał się nakłonić wezwaniom, niecelującym zbytnią grzecznością, i opowiedział nam w ten sposób epizod z życia pana Henryka Łąkowskiego.