Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/121

Ta strona została przepisana.

one zbliżanie się Tatarów, daleko i szeroko przed wojskami sułtańskiemi roznoszących śmierć i zniszczenie. Niebawem pojawili się ludzie uciekający przed tą nawałą, i wystrzałem działowym, z Wysokiego Zamku dano znać ludności okolicznej, aby się chroniła. Jazda hetmańska, której jakoś niemiło zrobiło się w mieście, udała się do komendanta, przedkładając mu srogą ochotę zrobienia rekonesansu. Łącki zezwolił, ale nie dowierzając rycerskiemu duchowi dragonji, dodał im oddział piechoty, do którego przyłączyło się kilkuset młodzieży miejskiej na ochotnika. Niedowierzanie okazało się usprawiedliwionem, na widok kosza tatarskiego bowiem kawalerja drapnęła, i już jej więcej nie widziano we Lwowie, aż po odejściu nieprzyjaciół, gdy wróciła rabować wsie i przedmieścia. Piechota natomiast wróciła w porządku pod dowództwem Megelina.
Nazajutrz, 21. października, ujrzano pędzącego ulicą gliniańską gońca tatarskiego, który w jednej ręce niósł czapkę nad głową, na znak, aby do niego nie strzelano, a w drugiej pismo. Osadził konia niedaleko od fosy, zatknął żerdź w ziemi i przymocowawszy do niej pismo, oddalił się cwałem. Straż miejska wzięła list i zaniosła go gubernatorowi. Pisany on był po polsku, i opiewał tak, że Supankasum-Aga, wezyr hana krymskiego, pozdrawia przełożonych miasta i oświadcza im wszelką życzliwość i przyjaźń, byle tylko wstrzymali się od wszelkich kroków nieprzyjacielskich, w przeciwnym zaś razie doświadczą całej srogości jego pana. W ślad za tem pismem, zaroiły się wzgórza i doliny od wschodniej i północnej strony miasta czernią tatarską. Przez dwa dni napływało coraz więcej tej tłuszczy, zrazu okrążała ona mury z daleka, później ośmielona, pomykała coraz bliżej, aż kule działowe wystrzelone z halickiej bramy