Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/123

Ta strona została przepisana.

zadość żądaniu muzułmanina, i z zawiązanemi oczyma przyprowadzić go przez obiedwie linie fortyfikacyjne na ratusz, przed którym w ile możności marsowej postawie obozował Andrzej Szymonowicz na czele rezerwy mieszczańskiej. Czausza oświadczy! burmistrzowi, że pan jego, Najjaśniejszy król Tauryjski, postanowił wejść w układy z miastem, i w tym celu przysłał pierwszego tajnego pisarza swojego, który czeka za bramą i do którego, dla wzajemnego porozumienia się niechajby miasto wysłało kilku znamienitszych obywateli. Po naradzie z komendantem i współobywatelami, Zimorowicz i Gąsiorek przystali na tę propozycję. W dworku na pół spalonym poprzedniej nocy — w tem miejscu może, gdzie dzisiaj realność p. Młockiego, wysłani z miasta posłowie zastali tedy niejakiego Morawskiego, jednego z Tatarów litewskich, którzy wówczas złamawszy wierność Rzpltej, złączyli się byli ze swoimi współwyznawcami. Czekał on na posłów otoczony eskortą z Tatarów krymskich. Nie zsiadając z konia, powitał posłów i w imienia Hana oświadczył im, iż tenże pozdrawia miasto i ofiaruje mu wszelką swoją życzliwość, byle na wzór Kamieńca, poddali miasto, w przeciwnym zaś razie doświadczą całej srogości wojny i nic ich nie ocali od gniewu cesarza tureckiego, zwłaszcza gdy Rzeczpospolita rozdarta zatargami wewnętrznemi najmniejszej pomocy dać im nie może. Komisarze miejscy mieli wszelako już instrukcję na ten wypadek, i w myśl tejże odpowiedzieli Morawskiemu, że „senat i naród lwowski dziękuje Hanowi niezmiernie za jego życzliwość i łaskę, gdy jednak w mieście nie masz ludzi wiarołomnych i zbiegów, więc nie ma też nikogo, ktoby to ostatnie przedmurze Rzeczypospolitej bisurmanom poddał“.
Zaledwie Morawski oddalił się z niczem, gdy z pa-