Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/127

Ta strona została przepisana.

fraternii szlacheckiej ćwiczono się w puszkarstwie i mamy dowody na to, że mieszczanie nieźle strzelali, i na próbę i w razie potrzeby. W chwili, o której piszemy, kierownictwo artylerji w doskonałych było rękach: komendant miasta bowiem, Eliasz Łącki, urodzony z Arciszewskiej i wykształcony w rzemiośle wojennem pod okiem wujów, pierwszorzędnych w Europie mistrzów tej sztuki, był artylerzystą, który szukał równego sobie.
Tymczasem miasto już od kilku dni było opasane i pozbawione komunikacji z resztą kraju, chociaż właściwe oblężenie jeszcze się nie rozpoczęło. Ostatnią wiadomością, jaką odebrano, było to, że król i Rzeczpospolita, zamiast spieszyć na odsiecz z orężem, wyprawiają, posłów do obozu tureckiego, niechaj więc miasto trzyma się tak długo, póki nie stanie zawieszenie broni. Byłoto zadanie nielada, zwłaszcza gdy bardzo wiele ludu okolicznego schroniło się było do Lwowa, bez najmniejszych zapasów żywności, a ponieważ z obawy zatrucia wody poprzecinano rury wodociągów, więc przed bombardowaniem jeszcze dał się czuć oblężonym najstraszniejszy ze wszystkich braków. Czerpano tylko wodę ze studzien klasztornych: dominikańskiej, franciszkańskiej (na dzisiejszym placu Castrum) i bernardyńskiej, z wielką — jak mówi naoczny świadek, ks. Józefowicz — niewygodą, dla wielkiego natłoku. Przyszło do tego, że za dzbanuszek wody płacono kilka groszy. Co się zaś tyczy głodnych włościan, tym Zimorowicz i Gąsiorek kazali rozdać żywność i rozbić w tym celu domy i spiżarnie zbiegłych pp. obywateli. Znalazło się dosyć mąki żytniej na suchary, krup i kukurudzy na lemieszkę, jakoteż jarzyn i innych zapasów. W zamian za ten żołd in natura nałożono na włościan obowiązek posłuszeństwa i służby wojskowej, i dla braku broni, między tych „bitnych dar-