Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/128

Ta strona została przepisana.

mojadów“ — jak się o nich wyraża Zimorowicz — rozdzielono haki, siekiery i drągi na końcach osmalone. Eliasz Łącki uzupełnił ten system obronny, wzywając duchowieństwo, ażeby kościoły — w których zakazano dzwonić — były dniem i nocą otwarte. Cała więc bezbronna część ludności; kobiety, dzieci, starcy i kaleki, a na ich czele księża, którzy zostali w mieście, modlili się dniem i nocą — zbrojnym zaś umieszczonym nawałach, po dwa razy na dzień noszono Przenajśw. Sakrament, ażeby pod pozorem nabożeństwa nie chodzili do miasta.
W nocy z dnia 25. na 26. września Turcy usypali haterję na wzgórzu dominującem miasto od strony wschodniej (na Łyczakowie, na gruncie należącym do szpitalu św. Ducha). Baterję tę obsadzili czterma działami. Nazajutrz nadciągnęły liczniejsze jeszcze ich oddziały, ale jeżeli miastu i Rzeczypospolitej zależało na zyskaniu czasu do układów, to i Kapłan-pasza nie rad był, ażeby mu ogniem z wałów przeszkodzono w przygotowaniach do oblężenia. Z tego powodu po raz trzeci, tym razem już w imieniu Padyszacha, przyszło wezwanie do poddania się na ręce pułkownika Eliasza Łąckiego i obydwu konsulów. Pismo brzmiało tak, że Kapłan-pasza ma w swoim kołczanie dwie strzały: jedne łaski, dla przyjacioł, drugą niełaski, dla nieprzyjaciół, więc żąda, ażeby mu obywatele przez posłów oświadczyli, którą z tych strzał wybierają?
Po dłuższej naradzie, która trwała do godziny czwartej po południu, zgodzono się nareszcie wysłać sześciu mieszczan w poselstwie do Turków, w których obozie tymczasem pojawił się był dawniejszy poseł królewski, Wieniawski, zapowiadając rychły przyjazd komisarzy wyznaczonych do traktowania o pokój, i pro- 9