— Wiecie, że byłem do niedawna leśniczym u stryj naszego adjutanta, pana Kotwickiego. Brat mego pana, pan Władysław Kotwicki, brał udział w powstaniu w roku 1831, a po nieszczęśliwym końcu onegoż, wraz, z wielą innymi poszedł tułać się w obczyźnie. Ojciec jego był bardzo majętny, i jak wielka, bardzo wielka część naszych panów, nadzwyczaj oględny, może aż nadto. Kiedy jeden syn walczył, — drugi musiał zostać w domu; a na domiar ostrożności pan Kotwicki wydziedziczył niby to Władysława, żeby w razie niepowodzenia naszej sprawy, nie skonfiskowano jego schedy. Ostrożność ta, chwalebna może z punktu widzenia rodzicielskiego, okazuje nam jednak, jak mało było wówczas silnej wiary w sercach tych ludzi, co powinni stanowić czoło narodu. W bogatych rodzinach kraju, zdarzało się to bardzo często, że jeden brat służył sprawie narodowej, a drugi umizgał się do jej przeciwników, żeby majątek i stanowisko familji z obu stron były zabezpieczone. Staremu panu Kotwickiemu nie udało się wszakże zapewnić przyszłości obydwóch swoich synów. Póki żył ojciec, pan Władysław otrzymywał z domu regularne zasiłki pieniężne, mimo wszelkich trudności, z jakiemi to było połączone. W krótce atoli ustała ta pomoc, bo po śmierci starego, młodszy syn, pan Karol, któremu ojciec na, łożu śmiertelnem gorąco polecił pamiętać o tułaczu, złakomił się na fortunę — i odtąd coraz rzadziej i cc raz słabsze wsparcia dochodziły pana Władysława, a w końcu całkiem ustały. Pan Karol tłumaczył się trudnościami przez rząd stawianemi przysyłkom pieniężnym dla naszych emigrantów. Brat jego, zbyt dumny żeby prosić o to, co mu się prawnie należało, wziął się do pracy, i uzyskawszy jakąś posadę, która mu chleb dawała, ożenił się we
Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/13
Ta strona została skorygowana.