Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/20

Ta strona została przepisana.

Panna Częstochowska z nami! — porwał za kosę i rzucił się między pierwsze szeregi walczących.
Tyraliery moskiewscy pierzchliv:aa widok nieustraszonej naszej garstki, ich rezerwy przyjęły nas rotowym ogniem, zmięszały się i poczęły uciekać, ale świeże tłumy wstrzymały je i poparły naprzód, Rozpoczęła się jedna z owych walk zaciętych, na które Moskale odważają się chyba wtedy, gdy ich jest dwudziestu na jednego.
Strzały ucichły prawie zupełnie — tylko dzikie wrzaski azjatyckiej hordy mieszały się z jękiem rannych i szczękiem kos o bagnety carskie.
Szyk naszej kolumny zmieszał się zupełnie. Kilkunastu najśmielszych i najżwawszych kosynierów otoczyło wodza, i roznosząc postrach w gęstym tłumie wrogów, torowała drogę dla reszty. Kilka razy czerń upojona wódką, rozgrzana nadzieją łupu i parta następującemi za nią coraz to liczniejszemi rotami, dotarła do naczelnika. Widzieliśmy, jak siekł pałaszem na prawo i na lewo, jak ksiądz i adjutant zasłaniali go przed przemocą; nareszcie wystrzał przeszył mu p ie rsi; podnieśli go towarzysze, i z tym drogim ciężarem na ramionach przebiliśmy się nareszcie przez ostatni szereg nieprzyjaciół.
Noc już była ciemna, wróg nie śmiał ścigać przerzedzonej garstki naszej — tylko kozacy alarmowali nas ciągle, przepłacając nieraz drogo tę śmiałość. W ten sposób uszliśmy dwie mile lasem, a że te ostatnie napaście ustały — stanęliśmy na chwilowy spoczynek.
Naczelnik nasz nie żył — liczba towarzyszy zmniejszyła się o połowę — jedni wyginęli w boju, lub ranni zostali w lesie, gdzie ich dobiło wyuzdane żołdactwo — inni dostali się żywcem w ręce wroga, między innymi