Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/30

Ta strona została przepisana.

— Pojechał do Warszawy.
— Hm, to źle — odrzekł Plantagenet — trzeba żeby był tutaj. Musisz go pan natychmiast tu sprowadzić. Postarasz się pan o paszport, pan Zamirski da panu konie do granicy — a ja napiszę list do Nemiry, który mu pan wręczysz.
Nie wiem, o ile tam pan Łąkowski potrzebował Nemiry, ale wiem i poznałem zaraz, że mnie nie potrzebował w Kalnowie. Z przyjęcia jakiego doznałem od panny Wandy i z opowiadania jego, którego koniec słyszałem wchodząc do salonu, wniosłem, że na konto oddalenia Kainowa od granicy i braku styczności jego ze światem, ten co nosił królewskie imię Plantagenetów odegrał rolę polskiego Münchhausena. Po takich antecedencjach. naoczny świadek lub ktokolwiek przybywający ze stron co miały być widownią jego czynów, musiał mu być niedogodnym.
Zmiarkowałem tedy, że pragnął mię czemprędzej i wyprawić z Kalnowa, a ponieważ jako gente Ruthenus jestem niesłychanie uparty, postanowiłem zabawić tam jak będzie można najdłużej. Nie miałem jednak czasu oświadczyć to prawnukowi Ryszarda Lwie-serce, bo zawołano nas wszystkich do herbaty.
Stół, który na ten cel nakryto, nie wystarczał dla całej kolonii emigrantów, mieszczących się w domu państwa Zamirskich.
Panna Wanda obracając się do mnie i do Józia, rzekła nibyto żartując:
— Dla uciekinierów i krótkowidzących, jest osobn stolik w tamtym pokoju; możecie sobie tam opowiadać wasze czyny bohaterskie!
Widocznie uwzięła się na mnie, i jeżeli mi się jeszcze kiedy zdarzy drapnąć do Galicji, to z pewnością