żadnych ograniczeń, żadnych innych potęg obok siebie. Dosyć powiedzieć, że panna Wanda była bez wątpienia dobrą Polką, że pędziła prawie z domu Józia, na pół ślepego, chorowitego chłopca, którego lada silniejszy powiew wiatru z nóg walił, podczas gdy lord Henry, zdrów jak ryba, silny jak niedźwiedź, miał koniecznie zostać i przydać się na co innego.
I Jestem przekonany, że pan Henryk podzielał w zupełności jej zdanie, ale to jeszcze nie było dosyć, bo oprócz dwojga głównie interesowanych, trzeba było jeszcze mieć wzgląd na zdanie rodziców, i na to, co świat powie. Państwo Zamirscy nie zakochali się w nim byli tak na zabój, żeby go aż mieli wstrzymywać tam gdzie żony wyprawiają mężów, matki synów — gdzie codziennie i w każdym prawie domu odbywają się sceny wznioślejsze niż owe sławne czyny i powiedzenia spartańskie — wznioślejsze powiadam, bo u nas życie familijne ściślejszym niż gdzie indziej węzłem kojarzy członków rodziny, i ani moda, ani żelazne prawo Likurga nie każą nam wyrzekać się naszych dzieci na korzyść mamki lub zakładu wychowania, a żony wykluczać z towarzystwa, jak to czynili słynni ziomkowie Leonidasa.
Dlatego też nasze Spartanki godniejsze są uwielbienia od starożytnych, i przykro mi bardzo, że panny Wandy nie mogę policzyć w ich poczet, jak z drugiej strony ubolewam niezmiernie nad tą okolicznością, że lord Henry Plantagenet także nie był Spartańczykiem, bo naówczas powieść moja mogłaby była przybrać nastrój patetyczny, który pasjami lubię.
Pan Henryk osiągnął już był wszystko, co się osiągnąć dało w Kalnowie, panna zakochała się w nim niesłychanie, rodzice poważali go wysoko, — nie zostawało mu nic, jak tylko oświadczyć się i ożenić czemprędzej.
Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/36
Ta strona została skorygowana.