a oraz gwałtu publicznego na osobie pana Henryka Ł abowskiego, obywatela z Królestwa Polskiego, przebywającego tu za legalnym paszportem, wydanym przez władze ces. rosyjskie, a to w następujący sposób: wsadzono pomienionego pana przemocą na bryczkę, a obok niego siadło dwóch mężczyzn, którzy zaciąwszy konie, uwieźli go ku granicy. Tuż za nimi ruszyła druga bryczka, wioząca dwie panie i chorego młodzieńca w okularach.
Biedny lord wyglądał jak niewinna ofiara, prowadzona na zarznięcie, nie bronił się, nie ruszał się nawet i nie mówił ani słowa, tylko stękał od czasu do czasu.
Józio był w takiej gorączce, że nawet nie uważał, iż towarzystwo jego zmieniło się w sposób bardzo przyjemny — i nie wiedział nic o rozmaitych despektach, które spotkały jego przyszłego szwagra. Za trzy godziny byliśmy w obozie jenerała***.
Szczęściem dla szlachetnego lorda, obywatel, któremu powierzył ów kwit nieszczęśliwy, dał się z łatwością odszukać; inaczej sprawa jego mogła była wziąć obrót bardzo fatalny. Wszyscy byli jak najgorzej usposobieni dla niego; wiedziano, że nie chciał stanąć na czele swoich włościan, kiedy chwyciwszy za kosy, wzywali go, żeby ich prowadził. Wyjechał z domu, udając że coś organizuje, starając się koniecznie o jakąś funkcją, dającą znaczenie, a nienarażającą bezpieczeństwa osobistego — w końcu opuścił kraj, i udał się w strony, gdzie czynności tego rodzaju więcej popłacają. Najlepiej