Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/62

Ta strona została skorygowana.

Z tego można było poznać, że jest koroniarzem, bo Galicjanin byłby się z pewnością odezwał: Herrajn! Powiadają, że w narzeczu galicyjskiem wyraz ten znaczy to sam o co: proszę!
Do pokoju wsunął się z głębokim ukłonem Reb Duwid, najznakomitszy operator w C., znany ze swojej zręczności w wyrywaniu zębów, stawianiu pijawek i baniek, puszczaniu krwi i w innych czynnościach tego rodzaju.
— Czy ty cyrulik? — zapytał lord Henry.
— Tak, proszę jasnegi pana. Ale ludzie mówią, że ja umiem tego wszystkiego, co najlepszy doktorz!
— Dobrze, zamknij drzwi na klucz — rzekł Plantagenet.
Cyrulik wykonał zlecenie, i zwrócił się napowrót do milorda.
— Słuchaj — mówił ten ostatni — czy widziałeś ty kiedy bagnet?
— Bagnecie.... bagnecie.... — powtarzał Duwid zakłopotany, skrobiąc się w głowę — my, jech wajs nyszt, co to takiego!
— Głupi żydzie! To, co żołnierze mają na karabinach; ostry kawałek żelaza, zakrzywiony u dołu i zaopatrzony w rurkę, która się zakłada na lufkę od karabina.
— Aha, aha! — zawołał cyrulik, uradowany swoją pojętnością. Już ja jemu wiem, a szwert, wus der Zełner sztekt heran uf de żelazne ryrke — to się nazywa bagneciem!
— No, widzisz! Jakże ci się zdaje, jak głęboko można wepchnąć taki bagnet w ciało, żeby pchnięcie nic nie szkodziło i dało się wyleczyć za cztery tygodnie?