Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/111

Ta strona została przepisana.
W Syonie.

Nie można się temu dziwić, że stary nauczyciel wiejski jest trochę pewnym siebie. Przez całe życie rozsiewał on naukę i wiadomości między swych bliźnich; widzi, że wszyscy wieśniacy wiedzą tylko to, czego on ich nauczył. Cóż więc temu winien, że wszyscy członkowie gminy, nawet ci, co się starzeją, byli jego uczniami, i że wydaje mu się, iż jest mądrzejszym niż wszyscy inni. Tak, takiemu staremu nauczycielowi trudno nawet czasem obchodzić się z kimś jak z dorosłym człowiekiem, w jego oczach bowiem każdy przedstawia się jeszcze tak, jak w swych latach dziecinnych, z okrągłemi policzkami, z dołeczkami i pobożnemi dziecęcemi oczami.
Była to zimowa niedziela i właśnie skończyła się msza, Ksiądz i nauczyciel rozmawiali jeszcze w małej, sklepionej zakrystyi, i rozmowa zeszła na armię zbawienia.
„To przecie najdziwniejszy wynalazek“ rzekł ksiądz“ nigdy nie uwierzyłbym był, że spotkam się z czemś podobnem“. Nauczyciel spojrzał surowo