Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/113

Ta strona została przepisana.

domu misyonarskim, mam w niedzielę rano więcej ludzi w kościele, niż kiedykolwiek przedtem i nigdy też nie zauważyłem ani śladu jakichś rozterek w gminie. Nie wywołał on żadnych niepokojów, jak się tego obawiałem, i jest rzeczywiście wiernym przyjacielem i sługą bożym: muszę więc próbować okazaś mu, jak wysoko go cenię“.
Tak więc ta mała sprzeczka była przyczyną, że ksiądz popołudniu poszedł do domu misyonarskiego. „Zrobię Stormowi wielką radość“, pomyślał sobie, „pójdę raz posłuchać, co on tam w swoim Syonie mówi“.
Po drodze, rozmyślał ksiądz o tym czasie, kiedy budowano Dom misyonarski. Jak to w onym czasie roiło się od przepowiedni! Jak pewni byli, iż Pan Bóg zamierza zesłać na nich coś wielkiego! Ale nic z tego wszystkiego nie stało się. „Pan Bóg zapewnie inaczej się namyślił“, pomyślał, i śmiał się w cichości sam z tego, że tak dziwne miał myśli o Bogu.
„Syon“ nauczyciela, była to wielka sala z białemi ścianami. Z podłużnej strony wisiały drzeworyty Lutra i Melanchtona, w czapkach futrzanych. Na gzemsie dokoła powały wymalowane były biblijne zdania otoczone kwiatami oraz niebiańskiemi trombami; a ponad małem podwyższeniem na końcu sali wisiał olejodruk, przedstawiający „dobrego pasterza.