Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/174

Ta strona została przepisana.

Hellgum usiadł i zachowywał się milcząco, tylko od czasu do czasu rzucał spojrzenie na Karinę.
„Słyszałem, że jesteś chorą“, rozpoczął po chwili.
„Tak, odrzekła Karina, od sześciu miesięcy nie mogę zrobić ani kroku“.
„Postanowiłem sobie modlić się z tobą“, rzekł kaznodzieja.
Karina nie odpowiedziała nic, spuściła oczy i zamknęła się niejako w sobie.
„Słyszałaś może, że posiadam dar uleczania chorych?“
Karina podniosła oczy i spojrzała nań podejrzliwie. „Dziękuję wam, rzekła, żeście o mnie myśleli, ale z tego nic nie będzie, ponieważ nie chcę zmienić mojej wiary“.
„Może jednak, mimoto Pan Bóg pomoże ci? ponieważ zawsze starałaś się prowadzić życie uczciwe“, rzekł.
„Ach, z pewnością nie mam tyle łaski u Boga, ażeby mi dopomógł“.
Milczeli przez chwilę, poczem Hellgum zapytał:
„Czy nigdy nie zastanawiałaś się nad tem, dlaczego Bóg zesłał na ciebie to nieszczęście?“
Karina nie odpowiedziała nic na to pytanie, zdawało się, że znów zamknęła się w sobie.
„Głos wewnętrzny mówi mi, że Bóg uczynił to w tym celu, aby imię Jego bardziej jeszcze było wielbione“, rzekł Hellgum.