Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/223

Ta strona została przepisana.

Przedewszystkiem ujrzała dwóch majtków, którzy z przerażoną twarzą przebiegli obok niej. Kelnerzy nawpół ubrani spieszyli do kabin, aby pasażerów wywołać na pokład. Jeden stary majtek przyszedł z całym ładunkiem pasów ratunkowych, które rzucił na pokład. W kącie siedział mały chłopak okrętowy i biadał i płakał, że musi zginąć.
Widziała kapitana stojącego wysoko na maście komendanckim i słyszała, że wydawał rozkazy: „Niech maszyna stanie! Powypuszczać łodzie!“
Poczernionemi sadzą schodami, które wiodły do hali maszynowej, biegli na górę palacze i maszyniści, krzycząc, iż woda wnika już do hali.
Miss Hoggs była zaledwie kilka chwil na pokładzie, gdy zaczęli ze wszech stron napływać ludzie. Z trzeciej i czwartej klasy przybiegali w dzikich gromadach i krzyczeli głośno, iż trzeba pospiesznie dostać się do łodzi, gdyż inaczej pasażerowie z pierwszej i drugiej klasy będą wpierw uratowani.
Ale podczas gdy zamieszanie wciąż wzrastało i miss Hoggs zrozumiała istotne niebezpieczeństwo, wydostała się na najwyższy pokład nad salą jadalną, gdzie wisiało kilka łodzi poza krawędzią.
Tu na górze nie było żywej duszy i miss Hoggs sama i niezauważona przez nikogo wlazła do jednej łodzi które z swemi linami wisiały po-