Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/269

Ta strona została przepisana.

deszcz nie padał do chaty. Najtrudniej było w nocy. A krowa i koń nie miały się lepiej odemnie. Przez całą pierwszą zimę stały w jaskini, gdzie było ciemno, jak w piwnicy.
„Ojcze — zapytał syn — dlaczego tak przywiązani jesteście do miejsca, gdzieście się tak srogo męczyli?“
„Ale musisz także myśleć o tem, jaka to radość była, gdy zbudowałem wielką stajnię dla bydła i gdy bydłostan zwiększał się z każdym rokiem, tak, że musiałem wciąż rozszerzać stajenne budynki. Gdybym teraz nie miał zamiaru sprzedać dwór, byłbym musiał dać nowy dach na stodołę. Właśnie teraz byłby czas po temu, skoro byłbym pokończył zasiewy“.
„Ojcze — rzekł syn — będziecie i w tamtym kraju robili zasiewy i trochę ziarna upadnie pod ziemię, a trochę na grunt kamienisty, a trochę na drogę i na urodzajną ziemię“.
„A stary nasz dom — mówił ojciec, — który zbudowałem po tej pierwszej chacie, byłbym w tym roku chętnie zwalił i wystawił sobie piękny dwupiątrowy dom. Cóż teraz zrobię z tem drzewem budulcowem, któreśmy w zimie pozwozili? Była to ciężka robota, to zwożenie drzewa, i konie strudziły się przytem i my również.
Syn zaczął się niepokoić; miał takie uczucie jak gdyby ojciec miał mu się wywinąć, i obawiał