Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/309

Ta strona została przepisana.

z jej sercem, przepełnionem tak wielką troską o ziemskie dobro i z jej duszą, porosłą cierniami i jadowitemi roślinami smutku i mściwością zbrukaną.
Gdy wzrok jego padł na Gertrudę, odczuła, że cała jej istota przesiąkła rodzącą się radością i szczęśliwością i cichym, kojącym spokojem. A gdy przeszedł obok niej, z całego jej zmartwienia, z całej goryczy, nic już nie zostało; wszystko złe znikło jak choroba uleczona, a pozostały tylko po niej zdrowie i siła.
Gertruda stała tak przez długą chwilę. Zjawisko znikło już dawno, ale ona stała jeszcze na tem samem miejscu, pogrążona w błogiem marzeniu. Gdy nareszcie spojrzała do koła siebie, postaci już nie było, ale wrażenie tego, co widziała trwało wciąż. Złożyła ręce i podniosła je w zachwycie ku niebu. „Widziałam Jezusa!“ zawołała w ekstazie. „Widziałam Pana Jezusa! Zdjął ze mnie wszelki ból i Jego miłuję teraz! Nie mogę nikogo innego kochać teraz na ziemi!“
Wszystkie troski życia znikły lub zmalały nieskończenie. A długie lata poprzedniego życia wydawały jej się jednym, krótkim dniem. A całe szczęście ziemskie wydało jej się nędznem czczem i bez wartości.
I równocześnie stanęło jej jasno przed oczyma, jak musi urządzić swe życie.