Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/325

Ta strona została przepisana.

Chcą właśnie zwalczać ospę i febrę, chcą murować drogi i uprawiać pola. Niechaj Kraina Boża nie będzie tak zaniedbaną, oni właśnie chcą ją w raj zmienić.
I nikt nie był w stanie odwieść ich od tego zamiaru.
W pobliża kościoła mieszkała stara wdowa po pastorze. Była to zgrzybiała staruszka i mieszkała w wielkiej komorze na poddaszu budynku pocztowego naprzeciw kościoła. Mieszkała tu, odkąd musiała się wyprowadzić z plebanii.
Oddawna było zwyczajem, że ta lub owa gospodyni, idąc do kościoła, przynosiła pastorowej świeżo upieczony chleb, albo masło lub śmietanę. Wtedy stara kazała nastawić maszynkę do kawy i ta z kobiet, która najgłośniej krzyczała, mówiła do niej, gdyż stara pastorowa była zupełnie głucha. Starały się opowiedzieć jej, co się w ciągu tygodnia zdarzyło we wsi, ale nigdy nie wiedziały dokładnie, ile z tego zrozumiała, co jej opowiadały.
Stara pastorowa siedziała zawsze w swojej izbie, a czasem zapominali ludzie prawie, że żyła jeszcze na świecie. Zdarzało się jednak od czasu do czasu, że ktoś przechodzący przed jej oknem, ujrzał przypadkowo jej starą twarz za białemi, fałdzistemi firankami. Myślał wtedy: Nie trzeba o niej zapominać, gdyż jest całkiem opuszczoną.