Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/34

Ta strona została przepisana.

Lecz Ingmar wyprostował się zupełnie i stał się zimnym jak posąg kamienny. — „Znajdzie się już ku temu. sposobność“ rzekł, „sądzę jednak, że nie możemy tu dłużej stać“. — Nie, to nie jest stosowne miejsce“, rzekła z pokorą. — Zajechałem do kupca Lofberga“, rzekł Ingmar odchodząc. — Tam stoi też mój kufer“. — „Tak widziałem, że stoi tam“ — rzekł Ingmar, „jest za wielki, aby go z tyłu na wóz postawić, musimy go tu zostawić i potem posłać po niego“. — Brygita stanęła i spojrzała na Ingmara. Była to pierwsza aluzya, że ma zamiar wziąć ją ze sobą do domu. — „Otrzymałem dziś list od ojca; pisze mi, że ty również jesteś za tem, ażebym wyjechała do Ameryki“. — Sądziłem, że dobrze będzie, jeżeli będziesz miała wybór; nie byłem pewnym, czy zechcesz iść ze mną“. Zauważyła, że nie powiedział, iż sam sobie tego życzy, przyczyną jednak mogło być to, że nie chciał jej na nowo zmuszać. Zamyśliła się głęboko. Nie było to z pewnością rzeczą pozazdroszczenia godną, sprowadzić taką, jak ona osobę na dwór ingmarowski. „Powiedz mu, że chcesz wyjechać do Ameryki, będzie to najlepsza przysługa jaką mu możesz wyświadczyć“, mówiła sobie w duchu. „Powiedz mu, powiedz mu to“ — tak napędzała się sama. Lecz jeszcze gdy to myślała, słyszała, że ktoś powiedział: „Obawiam się, że nie jestem dość silną, ażeby do Ameryki wyjechać, powiadają, że tam trzeba cięż-