Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/60

Ta strona została przepisana.

zdaniem, Dom misyonarski będzie podporą kościoła. Tak wiele fałszywych proroków uwija się po okolicy. że kościoł doprawdy potrzebuje pomocy.“
„Myślałem, że jesteś pan moim przyjacielem, panie Storm,“ rzekł ksiądz, zasmuconym głosem.
Przed chwilą wszedł tu tak wesoły i pewny siebie, a teraz nagle tak podupadł, jak gdyby czuł się blizkim końca.
Nauczyciel rozumiał, dlaczego ksiądz był tak zrozpaczony. Wiedział on, tak dobrze jak wszyscy we wsi, że ksiądz miał kiedyś doskonałą głowę, lecz że w młodych latach zanadto wesoło żył, dostał udaru mózgowego i nigdy już nie odzyskał dawnej siły umysłowej. Często sam zapominał o tem, że jest już tylko ruiną człowieka, ale ilekroć przypomniał sobie o tem, owładnęła nim rozpacz ponura.
Siedział teraz jak martwy w fotelu i długi czas nikt nie śmiał wyrzec słowa. Ksiądz proboszcz nie powinien w ten sposób pojmować sprawy, odezwał się na koniec nauczyciel i starał się mówić głosem cichym i uprzejmym.
„Cicho, panie Storm,“ rzekł ksiądz „wiem dobrze, że nie jestem znakomitym kaznodzieją, ale nigdy nie byłbym przypuścił, że zechcecie odebrać mi urząd.“
Storm zaprzeczył ruchem rąk, że zpewnością nie ma tego zamiaru, lecz nie odważył się wyrzec słowa.
Nauczyciel był człowiekiem sześćdziesięcioletnim, lecz jeszcze w pełni sił mimo ciężkiej pracy