Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/100

Ta strona została przepisana.

Nawpół nieprzytomnie przyjęła pomoc i dała się Gertrudzie pociągnąć o kilka kroków dalej.
W tem jedna z starszych kobiet odwróciła się. Spojrzała ostro na Gertrudę a potem rzuciła murowym tonem kilka słów chorej. Ta przelękła się widocznie; wyprostowała się, odepchnęła Gertrudę i usiłowała sama iść dalej, ale po chwili musiała znów stanąć.
Gertruda nie zrozumiała, dlaczego dziewczyna nie chciała przyjąć jej pomocy. Sądziła, iż pochodzi to stąd, że Rosyanie są zbyt skromni aby przyjmowali pomoc od obcych. Dlatego pospieszyła znów do chorej i objęła ją powtórnie ramieniem. Ale twarz chorej wykrzywiła się z ogromnego strachu i wstrętu. Nie tylko wyrwała się od niej ale uderzyła ją, i zaczęła biedź aby uciec od niej.
Teraz poznała Gertruda, że dziewczyna bała się jej i zrozumiała, że mogło to być jedynie wynikiem ohydnej potwarzy, jaką rozsiewano o Gordonistach. Wtedy Gertruda rozgniewała się i zasmuciła się zarazem; widziała, że jedyną rzeczą, jaką mogła zrobić dla tej biednej było zostawić ją w spokoju i nie trwożyć jej więcej. Ale patrząc za nią, ujrzała, że dziewczyna, uciekając przed nią, w zamieszaniu i trwodze biegła wprost naprzeciw wozu, który całym pędem zjeżdżał z pagórka, i z przerażeniem poznała Gertruda, że nie można