Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/114

Ta strona została przepisana.

dzić i wracać i nikt się już o to nie troszczył. Ale wychodząc rano, widziała jakąś postać stojącą w cieniu obok bramy i oczekującą ją. A gdy wchodziła na górę, słyszała za sobą kroki butów gwoździami okutych. Nie przemówiła nigdy do tego cieniu, lecz opanowało ją uczucie bezpieczeństwa, gdy słyszała za sobą te ciężkie kroki.
Czasem, gdy zeszła z góry spotkała nagle Boa, opartego o mur i czekającego na nią z spojrzeniem wiernego psa. Bo zarumienił się i odwrócił wzrok, a Gertruda szła dalej, nie okazując wcale, że go widziała.