Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/118

Ta strona została przepisana.

ża biała broda wisiała w długich rozczochranych pasmach o żółtych końcach.
Ludzie, cisnący się przed bramą dziwili się i mówili między sobą: „Dlaczego Baram Pasza wjeżdża przez bramę Damaszku na ulicę, której od trzech lat nie chciał oglądać?“
A inni znów pytali: „Czy może Baram Pasza obejrzeć chce dom, chociaż przysięgał, że w nim więcej nie postanie?“
Jadąc w pośród tłumu przez bramę miasta rzekł Baram Pasza do sługi swego Machmuda który mu towarzyszył:
„Czy słyszysz Machmucie iż wszyscy, których spotykamy dziwią się i pytają: „Co to ma znaczyć? Czy Baram Pasza ma zamiar zwiedzić dom, którego od trzech lat nie widział?“
Służący odrzekł, iż on również słyszał, że się ludzie dziwili.
Wtedy rzekł Baram Pasza ze złością: „Czyż sądzą, iż jestem tak stary, że można ze mną robić, co się komu podoba! Czy sądzą, że zniósłbym, ażeby oby ludzie wiedli złe życie w domu, który zbudowałem dla mojej dobrej i czcigodnej małżonki?“
Sługa Barama Paszy chciał ułagodzić gniew swego pana rzekł doń: „Panie, zapominasz, że nie po raz pierwszy słyszymy, że się chrześcianie wzajemnie spotwarzają.