Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/120

Ta strona została przepisana.

Wtedy sługa zebrał się na odwagę i zapytał Barania Paszę: „Czy nie sądzisz, o Panie, że dzieci te mają dobrych rodziców?“
Ale Baram Pasza był starym człowiekiem i niezachwianym w swym gniewie, jak to jest zwyczajem u starych. „Słyszałem, co właśnie ich towarzysze o nich mówili,“ odrzekł, „i powiadam ci, że zanim wieczór nadejdzie, będą z domu mego wygnani.“
Gdy Baram Pasza ujechał kawał dalej, spotkał gromadę kobiet idących ku miastu w europejskim stroju. Szły spokojnie i obyczajnie, suknie ich były proste, a w rękach miały ciężkie, napełnione kosze.
Pasza zwrócił się do sługi swego mówiąc: „Idź i zapytaj się, kto one są!“
Sługa zaś odrzekł: „Nie potrzebuje pytać o to, o Panie, gdyż spotykam je codziennie. To są kobiety Gordonistów, które zanoszą do Jerozolimy żywność i lekarstwa, ażeby pielęgnować chorych, którzy są zbyt słabi, aby przyjść mogli do nich, prosie o pomoc.“
Baram Pasza odrzekł: „Chociażby nawet złość swą ukryli pod skrzydłami aniołów, to jednak wypędzę ich z mego domu.“
Jadąc dalej, dotarł nareszcie do wielkiego domu. Gdy się zbliżył usłyszał hałas licznych gło-